Jesień w pasiece

Jesień w pasiece: czas karmienia i leczenia

Jesień w pasiece to czas intensywnych przygotowań pszczół do zimowli. Niektórym wydaje się, że zbliża się koniec sezonu, ale dla pszczelarzy to tak naprawdę jego początek. Odpowiednie przygotowanie w dużym stopniu decyduje o sukcesie w przyszłym roku.

Krok pierwszy: układanie gniazd

W mojej pasiece jesień rozpoczyna się pod koniec lipca, wraz z ostatnim miodobraniem. Podobna sytuacja ma miejsce w większości pasiek stacjonarnych w centralnej Polsce. Wtedy to ule pełne są gotowych do pracy robotnic, lecz wszędzie dookoła panuje ,,susza”. Co prawda po przekwitnięciu lip, chabrów i ptasiej wyki kolejnym dużym pożytkiem jest słynna gryka lub nawłoć, ale te zakwitają dopiero pod koniec sierpnia. Niestety tak długa przerwa w dopływie nektaru i pyłku sprawia, że pszczoły tracą apetyt i są zagrożone wyginięciem. Dlatego, bardzo ważne jest aby jak najszybciej uzupełnić żelazny zapas pokarmu.

Przed rozpoczęciem podkarmiania oceniam jakość i ilość plastrów w gnieździe. Najlepsze do zimowli są plastry w kolorach od ciemnosłomkowego do jasnobrązowego. Wszystkie ciemniejsze (starsze) trafiają do topiarki, z której pozyskuje wosk na świeczki. Schyłek lata to też moment na łączenie rodzin, które mogłyby nie przetrwać zimy. Sposoby na to są różne w zależności od typu ula. W ulach stojakach (takich jak na mojej pasiece) zestawia się ze sobą korpusy z dwiema różnymi rodzinami, a między nimi układa się arkusz gazety. Wcześniej robi się w nim drobne otwory, by pszczoły przyzwyczaiły się do swojego zapachu. Z czasem owady przegryzą papier, wyrzucają jego resztki poza ul i tworzą jeden duży superorganizm.

Krok drugi: karmienie

Jesienne karmienie rozpoczynam praktycznie od razu po ostatnim miodobraniu. Zastanawiacie się pewnie, dlaczego pszczelarze nie zostawiają w ulach miodu, by później nie musieć dokarmiać swoich pszczół? Niektórzy z tego powodu traktują pszczelarzy jak owadzich wrogów. Otóż nie wszystkie miody nadają się do zimowli. Miody z domieszką spadzi nie są zdrowe, ponieważ zawierają dużo składników mineralnych, które mogą wywoływać ciężką biegunkę. Podobnie jest z późnym pożytkiem leśnym. Na niekorzyść pozostawiania miodu w ulach przemawiają także trudności w przeprowadzeniu skutecznego leczenia, o którym opowiem w dalszej części tekstu.

Czym karmią pszczelarze? Syropem sporządzonym z cukru lub gotową paszą. Obie opcje mają swoje wady i zalety. Pierwsza jest czasochłonna dla pszczelarzy, ponieważ wymaga sporządzenia przez nas roztworu wodnego. Jest też wymagająca dla pszczół, które zmuszone są do rozłożenia sacharozy na cukry proste. Bardzo ważne jest podanie syropu odpowiednio wcześnie, aby maksymalnie wykorzystać potencjał starych i zwykle bezrobotnych, pod koniec lata pszczół. To one powinny przerabiać zapasy, by oszczędzić pracy swoim młodszym siostrom.

Alternatywą dla syropów są gotowe pasze. Taki produkt ma tę zaletę, że ma mniej wody, dzięki czemu pszczoły nie napracują się przy jego zagęszczaniu. Poza tym jest wygodny w dawkowaniu jeśli pasieka jest duża. Wówczas pszczelarz oszczędza swój czas, ponieważ nie musi samodzielnie podgrzewać wody i dodawać do niej cukru spożywczego, który ostatnio ma coraz gorszą opinię. Z drugiej strony zawartość suchej masy w gotowym produkcie (w przeliczeniu na kg cukru) waha się między 7, a 8, a więc podając 10 kg gotowej paszy, pszczoły będą miały finalnie około 7-8 kg gotowego zapasu. Należy więc takiej paszy podać relatywnie więcej od syropu cukrowego.

Każdy pszczelarz sam dobiera optymalny sposób karmienia. Najważniejsze to by pokarm podawać często i w dawkach dostosowanych do siły rodziny. Trzeba uważać, bo jeśli zbyt szybko zalejemy gniazdo to królowa nie będzie miała warunków do składania jajek, a przecież rodzinę zimującą tworzą pszczoły, które przychodzą na świat w sierpniu i wrześniu. Zastępują one starsze i spracowane pszczoły, które lada dzień odejdą do krainy wiecznych pożytków. Tylko młode pszczoły są w stanie przeczekać długie zimowe miesiące, by wiosną odchować kolejne pokolenie owadów.

Krok trzeci: leczenie

Pszczoły tak jak każde inne zwierze mogą chorować o ile nie zastosuje się wobec nich odpowiedniego leczenia. Najbardziej znanym wrogiem pszczół jest roztocz z gatunku Varroa destructor. Prawdziwy z niego ,,destruktor”, ponieważ samice tego pajęczaka żywią się hemolimfą pszczół i składają jaja w zaatakowanych komórkach. Pasożyt początkowo występował tylko w Azji, ale na ten moment jest obecny niemal na całym świecie. Do Polski zawitał w latach 80-tych XX wieku i od tamtego czasu wywołuję u pszczół groźną chorobę – warroza, która nie tylko osłabia owady, ale nieleczona potrafi doprowadzić do śmierci całej rodziny w takcie jednej zimowli.

Pszczelarzom znane są różnego rodzaju techniki zapobiegania oraz leczenia warrozy, o których opowiem więcej przy innej okazji, bo temat jest bardzo złożony. W tym miejscu chciałabym tylko zaznaczyć, że żadna metoda nie daje 100% gwarancji na zwycięstwo z tą chorobą. Pasożyt zawsze wyprzedza nas o krok, a jesień to pora roku, kiedy można sięgnąć po cięższe działa, czyli chemiczne preparaty, które z wiadomych względów są niedozwolone w okresie pozyskiwania produktów pszczelich.

Bardzo skuteczną metodą jest odymianie pszczół substancją zawierającą amitrazę. Niestety jest to środek, wykazujący u człowieka działanie rakotwórcze więc trzeba mocno uważać żeby samemu się jej nie nawdychać. Dużo bezpieczniejsze dla pszczelarza są preparaty w postaci płynnej lub pasków nasączonych substancją czynną, które zawiesza się między ramkami. Cokolwiek byśmy nie wybrali, ważne jest aby stosować się do zaleceń producenta danego produktu i co roku zmieniać praktykowaną metodę, ponieważ zmniejsza to ryzyko wytworzenia odporności u pasożyta.

Krok czwarty: odpoczynek?

Leczenie i ostateczna kontrola wielkości gniazd to ostatni zabieg przed zimą. Po miesiącach intensywnej pracy pszczołom jest teraz potrzebna absolutna cisza i spokój. Pewnie myślicie, że skoro pszczoły odpoczywają to pszczelarz razem z nimi? Nic bardziej mylnego! Praca pszczelarza to praca przez cały rok i nie ogranicza się do pracy przy otwartym ulu. We wrześniu zabezpieczamy daszki przed wiatrami, a wylotki przed potencjalnymi intruzami, o których piszę tutaj. Ponadto porządkujemy pasiekę tak aby mieć pewność, że choćby najmniejsza gałązka nie będzie stukać o ul, co mogłoby niepokoić owady.

Jesień i zima to też czas podsumowań i prac w warsztacie, które zwykle są odkładane ,,na potem”, bo nie są tak pilne jak codzienne obowiązki. Zawsze znajdzie się coś co wymaga naprawy lub odświeżenia przed nadchodzącym sezonem. Ja najbliższy czas spędzę na rozlewaniu świec, prowadzeniu warsztatów dla dzieci i pisaniu tekstów na bloga. Jesienią startują też liczne szkolenia i kursy pszczelarskie. W jednym z nich wezmę swój udział, by już w 2023 roku móc powiedzieć o sobie: wykwalifikowany pszczelarz. Trzymajcie za mnie kciuki!

Literatura

  • Trzybiński S., Współczesna gospodarka pasieczna. Tom II: Rok w pasiece. Bee&Honey, Klecza Dolna 2013.
  • Piątek M., Profesjonalna pasieka, Bee&Honey, Klecza Dolna 2018.
  • Grobelny P., Porady pasieczne, Bee&Honey, Klecza Dolna 2017.
  • Furso K., Porady pasieczne, Bee&Honey, Klecza Dolna 2013.
  • Brzósko S., Guderska J., Praktyczne pszczelnictwo, Państwowe Wydawnictwo Rolnicze i Leśne, Warszawa 1956.
  • Roman A., Zakładamy pasiekę, Państwowe Wydawnictwo Rolnicze i Leśne, Warszawa 2016.

Komentarze

Leave a comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *